Szinga
Nowy pisarz
Dołączył: 14 Kwi 2007
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:15, 14 Kwi 2007 Temat postu: Poddaje się... |
|
|
Poddaje się przy kolejnej próbie uporządkowania swoich myśli. Podchodzę do okna zapalając papierosa. Miałam nie palić. Tyle razy mnie oto prosiłaś. Szybko gaszę papierosa, a po chwili uświadamiam już sobie, że nie wrócisz. Że teraz jest to tylko mój dom. Że jestem w nim sama i mogę robić co chcę. Mogę palić i nikt nie będzie mi mówił, ze śmierdzi. Wcale się nie cieszę, że nie usłyszę twojego głosu wieczorem i rano, kiedy będziesz śpieszyła się na próbę, krzycząc do mnie, żebym po ciebie przyjechała. Ale ja już cię nie kocham. Nie. Nadal cię kocham. Próbuje wszystkim wmówić, że cię nie kocham. Sobie i jemu. Jesteśmy razem od miesiąca i w ogóle do siebie nie pasujemy. On jest zakochany w twojej dziewczynie, ja w tobie. I co ja mam z tym zrobić? Ty mnie nie kochasz. Już mnie nie kochasz. Dlaczego nie możesz chociaż udawać? Ale przecież nie mogę cię zmusić do miłości. A ty pewnie myślisz, że mnie nie krzywdzisz będąc z nią. Krzywdzisz. Cholernie krzywdzisz. Codziennie cię z nią widzę udając, że wszystko jest ok. A potem w domu, gdy jestem sama płaczę. Płaczę. W zamkniętym pokoju, żeby nikt nie widziała. I co teraz powiesz? Myślałaś, ze wszystko jest ok. Nie jest. Jestem cholernie przykro, że z nią jesteś. Najchętniej bym ją zabiła, ale nie mam ku temu okazji. Wtedy przynajmniej miałabym powód aby rozstać się z nim. Bo kto by nie kochał pięknej blondynki. Tak, ona jest piękną blondynką, o długich nogach i niebieskich oczach. Nic dziwnego, ze wszyscy ją kochają. Na dodatek jest modelką. Co mogę ja? Jestem tylko zwykłą przeciętną dziewczyną. Ale jednak kiedyś coś we mnie widziałaś. Może wtedy byłam inna. A może nie. Nie wiem. Do dziś nie znam powodu dal którego ze mną byłaś. I chyba nadal nie chce go poznać. To zbyt boli. A ty oczywiście codziennie dajesz mi kolejny powód do zazdrości. Myślisz, ze nie widzę jak na nią patrzysz, jak ukradkiem jej dotykasz. Ślepa nie jestem. A szkoda, może wtedy ból byłby mniejszy. Może. Ciągle zastanawia mnie dlaczego ona jest ode mnie lepsza? Może nie spodobało ci się to, że później nie byłam taka jak chciałaś. Nie byłam taka jaką mnie wymyśliłaś. Może to o to chodzi. Nie dowiem się tego. Nie chce tego wiedzieć. A może w końcu zakocham się w innej? Wątpię, ale wszystko jest możliwe. Teraz już wiesz co przeżywałam przez te lata. Więc chyba domyślasz się jaki był mój ból kiedy dowiedziałam się, że jesteś w szpitalu. Ale może zacznę od początku.
Zimny poranek, ale ja mimo mrozu siedzę na balkonie, na zasypanej śniegiem ławce. Siedzę i czytam książkę. Nagle szysze telefon. Wstaje i odbieram. Twoja dziewczyna plącząc mówi, że jesteś w szpitalu. Szybko tam jadę, zastanawiają się co ci się stało. Co znowu sobie zrobiłaś? Mam nadzieję, że nic strasznego. Kiedy dojeżdżam stoi przed szpitalem. W krótkiej, zielonej sukience i błękitnym swetrze. Nigdy nie lubiłaś błękitnego. Witamy się i szybko prowadzi mnie na salę. Leżysz blada na łóżku. Ona znowu zaczyna płakać. Lekarz nie chce mi powiedzieć co się stało. Ona też nie. Mówił coś o śpiączce. Siadam pod ścianą, wyciągają papierosa, a łzy same spływają mi po twarzy. Drżącymi rękoma próbuje go podpalić, w końcu zrezygnowana rzucam go na podłogę i ukrywając twarzy w dłoniach, mówię do siebie o tym jak bardzo cię kocham. W końcu zostałam z tobą sama. Podchodzę do łóżka i siadam obok ciebie. Mówię do ciebie, chociaż wiem, że mnie nie słyszysz. Po paru godzinach podchodzę do okna. Uderzam parę razy pięścią w szybę, która pęka. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, może myłam, że wtedy mój ból się z mniejszy. Odłamki szkła kaleczą mi dłoń, która krwawi obficie. Znowu do ciebie podchodzę i ostatni raz dotyka twojej twarzy, która teraz jest cała w mojej krwi. Cicho wychodzę. Szybko idę korytarzami szpitala. Przed wejściem twoja dziewczyna całuje się z moim chłopakiem. Mówię jej, żeby dobrze się bawiła i wsiadam do samochodu. Owijam doń chusteczką i jadę do domu. Siadam na parapecie i płaczę, paląc papierosa. W końcu do domu przychodzi mój chłopak i mówi, ze się wyprowadza. Nie sprzeciwiam się. Nie zależy mi na nim. Zależy mi na tobie. Tylko na tobie. Deszcz przestał padać, a ja uspokoiłam się i pojechałam do szpitala. Czytałam ci książki, mówiłam do ciebie i w końcu zrozumiałam, że mi na tobie nie zależy, że już cię nie kocham. I wcale nie cieszyłam się, ze wyleczyłam się z tej obsesji, ale nadal przychodziłam. Któregoś dnia się obudziłaś. Jeszcze słaba powiedziałeś, że mnie kochasz, a ja zaczęłam na ciebie wrzeszczeć, a słowa "nieodpowiedzialna dziwka" były zdecydowanie najłagodniejsze.
Sama nie wiem dlaczego wtedy krzyczałam. Miałam ci za złe to, że mnie zostawiłaś. A może musiałam się na kimś wyżyć. Nie wiem to już teraz nie ważne. Nie żyjesz. Powiesiłaś się. Wróciłaś do domu i się powiesiłaś. Ja nie miała tego problemu. Nie musiałam się zabijać. Potrącił mnie samochód parę dni później, kiedy płacząc biegłam przez ulicę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mój pierwszy post na tym forum. Napewno nie ostani. Jeżeli napiszę coś jeszcze to spewnością opublikuje.
|
|