|
Opowiadania o Wszystkim Opowiadnia o Wszystkim
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
'ukl...a'
Nowy pisarz
Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: -743-7-729-CITY-
|
Wysłany: Nie 23:15, 30 Gru 2007 Temat postu: Studenckie życie (część 2) |
|
|
Witam wszystkich, tych co znam i tych co nie znam, ale chętnie poznam...
Strasznie się cieszę, że tu trafiłam i z radością zamieszczam tu moje opowiadanie... Niektórzy być może już je czytali, ale liczę, że pojawi się ktoś, dla kogo będzie nowością i przyjemną lekturą...
To opowiadanie o kilku osobach w tym członkach Tokio Hotel,
ale w nim nie są oni "gwaizdami"...
Tyle z wyjaśnień...
Czekam na wasze opinie...
Miłego czytania...
1. Do biegu, gotowi, start!
- Cholera jasna! – krzyknęła, wymijając staruszkę i w ostatnim momencie przeskakując nad smyczą zupełnie zdezorientowanego pupila, który wydawał się nie mieć najmniejszej nawet ochoty na spacer. – Przepraszam! – Podniesiony głos po raz kolejny opuścił jej usta, na których po chwili pojawił się uśmiech ulgi, znikając z nich prawie natychmiast. - Tylko nie to - stwierdziła w myślach, przyśpieszając jeszcze bardziej, łudząc się, że jakimś cudem uda jej się zablokować właśnie zamykające się drzwi tramwaju i dostać do środka.
Kiedy traciła już nadzieję, pomiędzy dwoma fragmentami metalu pojawiła się czyjaś noga, sprawiając, że te na nowo się rozsunęły, a wyciągnięta ku niej dłoń, której ta bez chwili zastanowienia się uchwyciła, pomogła jej wskoczyć do środka.
- Dzięki – wysapała, uśmiechając się do blondyna, który najpierw uratował jej życie, a teraz obdarzył jednym z najwspanialszych uśmiechów, jakie dotąd widziała.
- Nie ma sprawy - odparł, starając się wymyślić jakiś pretekst do tego, by zacząć z nią dłuższą rozmowę.
Zanim jednak zdążył cokolwiek dodać, dziewczyna odeszła w głąb wagonu, by już po chwili przysiąść się do, co musiał przyznać, przystojnego szatyna. Jak na nieszczęście ten powitał ją z ogromnym uśmiechem i natychmiast oddał się przerywanej wybuchami śmiechu konwersacji, która z całą stanowczością uzmysłowiła Gustavowi, że ta dwójka zna się bardzo długo.
- Może nawet za długo - stwierdził sam do siebie, na nowo oddając się kontemplacji przesuwających się za szybą nudnych ulic i szarych bloków, raz za razem zerkając w kierunku tajemniczej szatynki, która wydawała się być w pełni pochłonięta swoim rozmówcą.
Musiał przyznać, że z całą pewnością nie była to zwykła dziewczyna. Mimo iż miała całkiem przeciętną urodę, to jednak jej ubranie, gesty i fascynacja, z jaką przeżywała to, o czym mówiła, sprawiały, że w jego oczach stawała się aż nazbyt wyjątkowa.
- Chodź do windy, jesteśmy już spóźnieni. - Usłyszała ponaglający ją głos, z markotną miną przyjmując tą propozycję.
Jak jej własny facet mógł zapomnieć o tym, że co, jak co, ale winda przy jej klaustrofobii nie jest najlepszym rozwiązaniem.
- Wolę... - Zaczęła, jednak zanim wypowiedziała kolejne słowo, Michael poderwał ją z ziemi i przerzucił przez ramię niczym worek kartofli, by już po chwili postawić ją w ciasnej metalowej puszce, która powoli zaczęła zjeżdżać w dół.
- Nie rób tak nigdy więcej! - stwierdziła przepełnionym złością głosem, z ulgą wydostając się na zewnątrz i z radością wystawiając twarz ku mocno świecącemu słońcu.
- Bo co mi zrobisz? - Dotarło do niej jego pytanie, jednak całkiem je zignorowała i przyśpieszyła kroku, nie interesując się przy tym zbytnio reakcją Michaela.
Nie miała najmniejszej nawet ochoty na poranną kłótnię, zwłaszcza po tak cudownym wieczorze, jaki zafundował jej wczoraj, a wiedziała, że kontynuowanie rozmowy z nim nie skończyłoby się niczym innym.
Dalszą drogę przebyli więc w milczeniu, bo Eza nie chciała nastawiać się na dalsze docinki, a brunet, co było dla niego wręcz typowe, uparł się, że nie odezwie się jako pierwszy. Kiedy więc dotarli na przystanek pożegnali się krótkim pocałunkiem i każde z nich ruszyło w swoją stronę. Michael do tramwaju, a Elizabeth szybkim krokiem w kierunku uczelni, świadoma, że właśnie spóźniła się na pierwsze zajęcia drugiego roku.
Kuśtykał po nierównym chodniku raz za razem czując, jak o jedną całą, a drugą niedawno złamaną nogę obija się teczka z rysunkami, które miał dziś dostarczyć do pracowni z nadzieją, że dostanie za nie jakieś pieniądze. Co jak co, ale jego portfel nie był teraz zbyt zasobny, a zapowiadał się naprawdę kosztowny miesiąc, który trzeba było jakoś przeżyć.
- Brat czekaj! - Usłyszał i zatrzymał się, ostrożnie opierając uszkodzoną nogę o podłoże, nie chcąc tracić czasu i sił na odwracanie się za siebie. W końcu doskonale wiedział, jak teraz wygląda goniący go brat, który zapewne bardziej skupiał się na trzymaniu spodni, niż uważaniu na innych przechodniów.
- Cześć! - przywitał się, dysząc przy tym ciężko - Niezłe masz tępo - dodał, patrząc na młodszego bliźniaka z podziwem.
- Zważywszy na to, że opuściłem mieszkanie pół godziny temu, to rzeczywiście cudowne - odparł mu, podkreślając swoje słowa aż nazbyt skwaszoną miną.
Tom miał już go pocieszyć, kiedy nagle poczuł, że ktoś przewraca go na chodnik, dodatkowo przygniatając swoją osobą.
- Przepraszam, cholera, tego brakowało, nie chciałam. - Zalał go potok słów zakończony rozkosznym uśmiechem na twarzy brunetki, która z pomocą stojącego tuż obok Billa podniosła się i chwyciwszy swoją deskę, wyciągnęła rękę by pomóc mu wstać.
- Wszystko w porządku? - zapytała wciąż zdezorientowanego Toma i widząc rozkojarzony uśmiech na jego twarzy, który uznała za odpowiedź, wskoczyła na deskę ruszając w dalszy slalom pomiędzy innymi przechodniami.
- Wiesz, co to było? – Do Billa dotarł głos brata, który starał się dojść do ładu ze swoimi, wyglądającymi teraz jak ptasie gniazdo dredami.
- Dziewczyna na deskorolce - odparł mu tak po prostu i poprawiwszy rękawy bluzy wrócił do powolnego kuśtykania ku budynkowi uczelni, który z całym swoim majestatem spoglądał na nich znad parkowych drzew.
Głowa Georga po raz kolejny zsunęła się z ręki, którą starał się ją jakoś podeprzeć. Nie było szans, by wytrzymał do końca tego jakże fascynującego wykładu, dlatego nie walczył już dłużej ze zmęczeniem. Jeśli profesor go przyłapie, to trudno. Pójdzie na dyżur i jakoś zaliczy ten materiał. Teraz musiał się wyspać, bo czekał go cały dzień na uczelni, nie mówiąc już o kolejnej nocy z małym Mo i jego kolką, która jak na złość nie chce odpuścić.
- Słodkich snów.- Usłyszał bez wątpienia kobiecy szept, który skojarzył z siedzącą obok blondynką.
Zanim zdążył jakkolwiek zareagować ta zadbała o jego kamuflaż, nakrywając go swoją bluzą.
- Dzięki - wyszeptał, nie do końca pewien, czy jego głos dotrze do niej spod warstwy materiału.
Z nieukrywaną ulgą oddał się marzeniom sennym, które już po chwili ktoś przerwał aż nazbyt brutalnie, uderzając grubym zeszytem w pulpit tuż obok tego, na którym spoczywała jego głowa.
- Dzień dobry panu.- Dotarł do niego pełen kpiny głos, kiedy tylko podniósł się przecierając rozespane oczy, którym ukazała się, z całą pewnością nie uśmiechnięta, twarz wykładowcy.
- Przepraszam - wydukał, nie bardzo wiedząc, co ma teraz zrobić.
- Ależ nie ma za co przepraszać. – Usłyszał w odpowiedzi, łudząc się nadzieją, że stojący przed nim mężczyzna rzeczywiście nie czuje się urażony.- Proszę przyjść do mnie na dyżur i zaliczyć cały dzisiejszy materiał – dodał profesor i ze złośliwym uśmiechem ruszył z powrotem na mównicę, gdzie kontynuował swoje wywody na temat eschatologii i jej powiązania z innymi działami nauki.
- Nie przejmuj się, robię notatki, więc ci pożyczę - powiedziała blondynka i uśmiechnęła się do niego pocieszająco - jakoś sobie poradzisz - dodała, chcąc obudzić w nim choć cień wiary w to, że jego kariera na trzecim roku nie zakończy się zanim w ogóle zdąży się zacząć.
- Dziękuję - wyszeptał i uśmiechnął się blado, by po zaledwie kilku minutach wrócić do walki ze zmęczeniem, które wciąż nie dawało za wygraną.
- O k*rwa! Sad, wstawaj, zaspaliśmy! - jęknął Paul podnosząc się z łóżka, którego wcale nie miał ochoty opuszczać, zwłaszcza, że kac już teraz dał o sobie znać i nie wróżył mu miłego dnia.
- Co ty pieprzysz, przecież dzisiaj jest... o cholera! Poniedziałek! - krzyknął, podnosząc się równie szybko - Ruszaj ten swój sexy tyłek, musimy się zbierać - dodał, całując go zaczepnie i ruszył do łazienki, z której już po chwili dobiegł szum płynącej wody.
Paul, w pełni świadomy, że bez kawy nigdzie dziś nie zajdą, włączył ekspres i przygotował dwa ogromne kubki, które na szczęście mogli wziąć ze sobą.
- Jak myślisz, co mi zrobią za spóźnienie na pierwsze zajęcia, na pierwszym roku? - zapytał tkwiący pod prysznicem Sadnej.
- Nie mam pojęcia, ale mnie na pewno za to nie podziękują. - Usłyszał w odpowiedzi i przesunął się w głąb kabiny, by szatyn mógł do niego dołączyć.
Zaledwie kilka minut później, z kluczami od mieszkania w kieszeni i aromatyczną kawą w dwóch identycznych kubkach, dowlekli się do tramwaju.
- Ale to żelastwo się wlecze - jęknął brunet, opierając głowę o ramię Paula, który czule pogładził jego policzek.
- Ciesz się, że jedzie - odparł upijając kolejny łyk napoju, który był wstanie przywrócić do życia nawet umarłego. - Mogliśmy grzecznie iść spać - dodał, grzebiąc w torbie w poszukiwaniu gumy do żucia.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wczoraj nie miałeś na mnie ochoty - stwierdził z zadziornym oburzeniem, podając mu swoją paczkę.
- No nie - odparł szatyn, zdobiąc swoją twarz pół uśmiechem, za który Sad obdarował go namiętnym pocałunkiem, gdy tylko opuścili tramwaj i znaleźli się na placyku przed uczelnią.
Pozdrawiam!
'ukl...a'
Ostatnio zmieniony przez 'ukl...a' dnia Śro 20:21, 02 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Vanilla
Moderator
Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sweet Home Alabama.
|
Wysłany: Pon 12:48, 31 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
ukl...a? ty tutaj? ; ) ostatnio coraz więcej naszych osób tutaj gromadzi.
no to powiem tak- ciekawy pomysł z wyeliminowaniem kariery.
styl masz taki prosty, bez żadnych ekscesów, więc przyjemnie i lekko się czyta.
czekamy na dalszy rozwój akcji, bo chyba coś tutaj jeszcze wstawisz, nie? ; )
|
|
Powrót do góry |
|
|
helcia.
Nowy pisarz
Dołączył: 27 Gru 2007
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: hrubieszów.
|
Wysłany: Pon 12:57, 31 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
O! Ukla wraz z opowiadaniem, która 'staram się betować', bo chyba mi średnioo wychodzi. Nieważne.
Ty wiesz, że mi się bardzo podoba, bo jest takie realne i w związku z tym, że odrzuciłaś sławę na bok masz więcej możliwości. I jestem pewna, że je świetnie wykorzystasz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
'ukl...a'
Nowy pisarz
Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: -743-7-729-CITY-
|
Wysłany: Pon 18:50, 31 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Vanilla – jakbym wiedziała wcześniej o tym forum, to już dawno bym się tu pojawiła, a tak to wpadłam całkiem przypadkowo... Już teraz obiecuję, że „coś” tu jeszcze wstawię i to już za kilka dni... Wena mnie nie odpuszcza, więc nie powinno być problemów... Do usłyszenia...
Pozdrawiam :*
helcia. – wiem, wiem moja kochana, że ci się podoba i bardzo mnie to cieszy... Co do pomocy z tym opowiadaniem, to nadal z niej skorzystam... Błędy co prawda poprawia mi teraz „zawodowa” korektorka, ale o jakość na pewno będę pytać, z resztą niebawem wyślę ci kolejne gotowe części do oceny... Do usłyszenia...
Pozdrawiam :*
'ukl...a'
|
|
Powrót do góry |
|
|
Melody
Administrator
Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dresden
|
Wysłany: Pon 20:17, 31 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
no fajnie, że coraz więcej osób z tamtego forum mamy tu
a opowiadanie owszem.
podoba mi się i fajnie się czyta.
No cóż, co tu dużo mówić?
Chętnie przeczytam następną cześć
|
|
Powrót do góry |
|
|
'ukl...a'
Nowy pisarz
Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: -743-7-729-CITY-
|
Wysłany: Śro 14:48, 02 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Melody - cieszę się, że tu dotarłam na to forum... Fajnie by było, jakby to się tak rozruszało, bo cicho tu i spokojnie... Cieszę się, że opowiadanie się spodobało... Mam nadzieję, że czytanie go będzie przyjemnością do ostatniej części... Do usłyszenia...
Pozdrawiam :*
Przyszedł sobie czas na część następną...
Miłego czytania...
2. Poznajmy się
Coraz mocniej uświadamiał sobie, że umawianie się z Mathilde na oddanie notatek późnym wieczorem nie było mądrym rozwiązaniem. Głupio będzie tak po prostu zostawić jej, ratujące mu życie, materiały i się pożegnać, a na nic więcej nie mógł sobie pozwolić. Obiecał w końcu Paulowi, że zajmie mu to tylko jakieś dwie godziny i ani minuty dłużej.
- Kurwa mać! – zaklął pod nosem przebiegając w ostatnim momencie przez kolejne skrzyżowanie, opieprzając się w duchu za swoją bezmyślność – Jesteś ojcem – stwierdził w myślach, chcąc, aby przez resztę drogi ta myśl płonęła w jego głowie niczym neon.
Zanim jednak światło wypełniło pierwsze żarówki wbiegł na kolejne przejście, dodatkowo grzebiąc w torbie za dzwoniącym właśnie telefonem.
- No co tam? – zapytał, modląc się, by Moses nie wykorzystał w tak szybkim tempie wszelkich cierpliwości Paula.
- Chciałem ci powiedzieć, że nie musisz się spieszyć, bo mały jest bardzo spokojny, a my mamy mnóstwo czasu i w ogóle. – Zalał szatyna potokiem słów nie mając pojęcia, że z każdą chwilą wywołuje na jego twarzy większy uśmiech.
- Dzięki, naprawdę wielkie dzięki – odparł, czując się tak, jakby ktoś nagle dopiął mu skrzydła i pozwolił lecieć bez żadnych ograniczeń.
- Bawcie się dobrze. – Usłyszał w odpowiedzi i zanim zdążył cokolwiek dodać, dotarł do niego sygnał przerwanej rozmowy.
- I co? - zapytał Sadnej spoglądając na szatyna, który odłożywszy komórkę na stolik położył się obok bruneta z czułością całując jego kark, na co ten odpowiedział rozkosznym mruknięciem.
- Mam nadzieję, że wykorzysta ten czas w stu procentach – odparł i z czułym uśmiechem pogładził maleńką główkę spokojnie śpiącego pomiędzy nimi Mosesa, by już po chwili poczuć na swych wargach namiętny pocałunek, który odwzajemnił bez chwili zastanowienia.
Przeskoczył nad progiem i mimo, że przy tempie, z jakim znalazł się wewnątrz, jego wściekłość wygląda co najmniej śmiesznie, trzasnął drzwiami, by wrócić do dalszego kuśtykania wprost do swojego pokoju.
- Co jest? – Dotarło do niego pytanie Gustava zanim zdążył rzucić się na łóżko i zakopać w pościeli.
- Jedno wielkie, cholerne gówno, czyli nic ciekawego – odparł robiąc przy tym zbolałą minę, która nawet w najmniejszej części nie wyrażała tego jak się czuł.
- Daj spokój, dobrze będzie, za...
- Proszę cię skończ pieprzyć te optymistyczne głupoty. – Przerwał uśmiechając się przy tym kwaśno i wlepił swój wzrok w krajobraz za oknem.
Nie miał dziś ochoty na niczyje pocieszające towarzystwo, zwłaszcza blondyna, który na siłę starałby się znaleźć jakąś dobrą stronę, nawet w tym całkowicie ujemnym dołku, do jakiego wpadł i to nie po raz pierwszy.
- Jak już chcesz – odparł Gustav nie zastanawiając się długo – ja spadam do pracy, nie mam pojęcia, kiedy i w jakim stanie wrócę. – Dodał i spojrzawszy raz jeszcze na wciąż patrzącego w okno Billa ruszył do drzwi, by już po chwili zostawić blondyna z dźwiękiem przekręcanego w zamku klucza.
Leżał w takim bezruchu jeszcze kilka minut, by w końcu zmuszony bólem podnieść się i powlec do łazienki po jakąś tabletkę. Kiedy już zaczął się ruszać dotarło do niego, że od rana nie miał nic w ustach i wypadałoby wepchnąć coś w siebie. Niestety zawartość lodówki potwierdziła tylko, że mieszkanie wynajmuje trzech wiecznie głodnych mężczyzn. Nie mając do zjedzenia nic poza jakąś marną marchewką i żarówką, która świeciła do niego wesoło, zamknął drzwi i chwyciwszy leżącą w korytarzu torbę ruszył po zakupy. W pełni świadomy, że w portfelu zostało mu tylko kilka euro starał się nie spaść ze schodów i nie myśleć o tym, że jedyne, na co go stać, to czerstwy chleb i jakieś bliżej nie określone mazidło, którym mógłby go posmarować.
- Bill?- Usłyszał nagle za sobą kobiecy głos, który chyba już dzisiaj słyszał i niepewnie odwrócił się za siebie dostrzegając dziewczynę na deskorolce.
- Hej Nadine! – przywitał się z nadzieją, że jest w stanie zdobyć się na jakiś w miarę udany uśmiech. – Co cię tu przywiało? – zapytał ruszając w dalszą drogę do marketu tym razem z brunetką u boku.
- Potrzeba zapełnienia mojego żołądka i lodówki – odparła mu uśmiechając się po raz kolejny, co jak dostrzegł sprawiło, że i jego usta wygięły się delikatnie.
- Jak tam po zajęciach? – zapytał, nie chcąc aby towarzyszyło im nieprzyjemne milczenie, co zawsze wydawało mu się gorsze niż bezsensowne paplanie.
- Daj spokój! Myślałam, że padnę! Chwała, że budziłeś mnie na tym wykładzie z historii sztuki, bo miałabym niezły balet jakby mnie przyłapał...
- Może nie byłoby tak źle – wtrącił czując, że jego instynkt nie zawiódł go ani odrobinę podpowiadając by poprowadził siebie i brata do tej samej ławki, którą zajmowała brunetka.
- Wolałabym nie sprawdzać, zwłaszcza, że z tego, co mówiła mi moja koleżanka z drugiego roku, to strasznie złośliwy z niego dupek – odparła uśmiechając się do niego tak rozkosznie, że Bill miał ogromną ochotę, by przytulić ją i podziękować za to, że w zaledwie kilka minut udało jej się poprawić mu humor.
– Coś jeszcze ci mówiła? – zapytał i widząc błysk w jej oczach uśmiechnął się radośnie już po chwili starając się zapamiętać co ważniejsze informacje o swoich, co już teraz zauważył mocno ześwirowanych wykładowcach.
- Ale z ciebie uparty dupek! – krzyknęła, z furią zamykając drzwi mieszkania, co wzbudziło na ustach Michaela głupi uśmiech satysfakcji, który tylko mocniej poirytował Elizabeth – co ty sobie wyobrażasz. Jak w ogóle mogłeś tak na niego napaść, on pomagał mi pozbierać notatki. Nic więcej! – dodała z coraz większą złością miotając się po pokoju.
- Wkurzył mnie ten bubek, bo się do ciebie przystawiał – odparł chwytając ją przy tym za ramiona – a ja bardzo nie lubię jak takie cwaniaczki patrzą na ciebie jakby chcieli wsunąć cię na kolację – dodał, delikatnie muskając swymi wargami jej drżące usta.
- Ufasz mi? – zapytała, przyglądając mu się uważnie – więc przestań się tak zachowywać, bo przeczysz sam sobie – dodała, widząc jak uśmiecha się do niej przytakująco kiwając głową – ten bubek, jak to go wspaniale nazwałeś, pomógł mi zebrać notatki. Nie chciał się na mnie rzucać i wbij sobie to do tej swojej zazdrosnej główki, a teraz mnie puść, bo idę się umyć. Sama – dodała, czując jego dłonie na swojej tali i zanim zdążył jakkolwiek zareagować, zamknęła się w łazience, łapiąc się na tym, że uwalniając się od jego towarzystwa, odetchnęła ze szczerą ulgą.
- Co się z nami dzieje? – zapytała odkręcając kurki z nadzieją, że znajdzie jakąś odpowiedź na to, tak często goszczące w jej myślach pytanie.
Po chwili zanurzyła się w gorącej wodzie i poczuła jak całe jej ciało zaczyna się odprężać i uspokajać. Kiedy tak leżała, delektując się otaczającą się ciszą jej myśli zaczęły uciekać nie do czekającego na nią w pokoju Micha, lecz do chłopaka z śmiesznymi dredami na głowie i chwili, w której zatrzymał się przed nią. Zupełnie jakby wyrósł spod schodów tylko po to, by z uśmiechem pozbierać rozsypane przez nią, zapełnione czarnym atramentem kartki i podać jej z „proszę” wypowiedzianym niskim głosem, którego dźwięki chciała teraz do siebie przywołać.
- Żyjesz? – Dotarło do niej pytanie Michaela, brutalnie budząc ją z letargu, w który popadła.
- Tak, tak, już wychodzę – odparła pośpiesznie chwytając buteleczkę z żelem, by namydlić nim całe ciało i jak najszybciej zakończyć tą dziwną kąpiel pełną jeszcze dziwniejszych myśli.
Spojrzała na zegarek, zastanawiając się jak długo człowiek może leżeć śpiący i nie zasypiać tylko myśleć o jakichś pierdołach i nie mających sensu bzdurach, których w jej głowie było dziś aż za dużo.
- Czemu nie śpisz?- Dotarł do niej głos Mathiasa i spojrzała na niego, mając ochotę wybuchnąć śmiechem na widok jego rozespanej twarzy.
- A nie wiem – odparła lekko poirytowanym głosem – myślę i to przez to - dodała marszcząc przy tym wargi w typowy dla siebie i, jak zawsze twierdził szatyn, rozkoszny sposób.
- To ty myślisz?- zapytał z udawanym przejęciem i zanim zdążył cokolwiek dodać, poczuł jak na twarzy ląduje wyciągnięta spod głowy Neomie poduszka – ciekawe kto ci tak siedzi w tej twojej głowie? – kolejne pytanie opuściło jego usta, budząc w szatynce zabawną irytację, z którą nie umiała i nie chciała walczyć.
- Dupek z ciebie – stwierdziła, ponownie kładąc głowę na poduszce, która jeszcze chwile temu cierpiała po zderzeniu z twarzą Mata.
- Ale jedyny, niepowtarzalny i niezastąpiony – odparł jej i uśmiechnął się od ucha do ucha, zapisując w myślach punkt po swojej stronie w tej ich trwającej już jakieś pięć lat przyjacielskiej wojnie.
- Jesteś niemożliwy – podsumowała go i odwróciła się na brzuch z nadzieją, że pomoże jej to zasnąć i wyrzucić z myśli blondyna z czarującym uśmiechem, który okazał się być nowym studentem, któremu przyszło chodzić na zajęcia akurat z jej grupą - przynajmniej będzie łapał dla mnie tramwaje – stwierdziła sama do siebie zupełnie zapominając o podnajmującym dziś jej łóżko szatynie, który uśmiechnął się sam do siebie nie komentując jej słów.
Czuł, że to mogłoby ją mocno rozdrażnić, a nie chciał spędzić tej nocy na podłodze, a nie mógł pojawiać się dziś na mieszkaniu. W końcu Mathilde miała mieć dziś jakiegoś gościa, a on nie chciał przeszkadzać siostrze i czuć się przy tym jak stary, rozklekotany i przeznaczony do wyrzucenia mebel.
I jak?...
Pozdrawiam!
'ukl...a'
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|