Autor Wiadomość
bimodo
PostWysłany: Czw 9:58, 15 Gru 2016    Temat postu:

przyjemnie się czytało
Akuma
PostWysłany: Sob 18:17, 08 Gru 2007    Temat postu:

Nie przekonało mnie.
Cudem przeczytałam.

Nie przepadam za hentai.
Trójkątów w hentai nienawidzę.

Napisane co prawda ładnie, ale wolałabym przekonać się o tym w innym Twoim opowiadaniu.

Pozdrawiam
あくま
Vanilla
PostWysłany: Pią 21:25, 07 Gru 2007    Temat postu:

ojej.
ledwo przebrnęłam. Rolling Eyes

po tym czytaniu, doszłam do wniosku, że muszę włączyć sobie jakąś bardziej agresywną muzykę, niż Placebo, które teraz leci.
i wybrałam From First To Last, tak, tego mi trzeba. muszę się odprężyć.

w ogólnie zacznijmy od tego, że dopiero, gdy skończyłam czytać zrozumiałam, że ich było tam trzech i kto to był Jephe.

styl widać, że masz już wyrobiony. budujesz ładne zdania, zgrabne. i opisy też są świetne, ale... całokształt mnie odpycha.
całe opowiadanie opiera się na tym, że się całują i dotykają. nic więcej, to nie wnosi.
znudziło mnie już przy drugim akapicie.
Ruji
PostWysłany: Czw 21:51, 06 Gru 2007    Temat postu: My Chemical Romance x The Used

Zwariowałem.
To myśl, która błąka się w głowie Jepha od momentu, kiedy kostki jego palców uderzyły w gładką powierzchnię dębowych drzwi.
Zwariowałem.
Nie może się jej pozbyć nawet wtedy, kiedy palce Franka sięgają do guzików jego koszuli, rozpinając je lekko, z wprawą, jeden po drugim.
Jest skrępowany, jak dawno mu się to nie zdarzyło. Jego serce dudni w klatce piersiowej z taką siłą, że Jepha boi się, że to wszystko skończy się widowiskowym blackoutem.
Z trudem przypomina sobie, że oddychanie należy do podstawowych funkcji życiowych.
Pierwszy haust gorącego, przesyconego intensywną mieszanką zapachów powietrza, smakuje niebiańsko. Jeden z tych zapachów jest mu doskonale znany. W różnych kombinacjach, w różnych sytuacjach - Frank zawsze pachnie tak samo. Gdzieś pod warstewką sztucznych, usuwalnych zapachów mydła, wody po goleniu, dezodorantu, szamponu - ten jeden nie zmienia się nigdy. Jepha nie potrafi go określić, rozłożyć go na czynniki pierwsze. To po prostu Frank; zapach, który Jepha rozpoznałby wszędzie. Dokładnie wie, kiedy jest w pobliżu. Wystarczy, że do jego nozdrzy dotrze choćby minimalnych strzęp tej przedziwnej, unikalnej mieszanki. Obraca się, szuka go wzrokiem - i Frank zawsze tam jest.

Ale to nie to.
To dwa wymieszane zapachy są tym, co sprawia, że kręci mu się w głowie, a kolana miękną. Ten jest łatwiej zidentyfikować. Wanilia, papierosy, lekka woń potu; wszystko to otacza go niczym miękki kokon. A kiedy ponad ramieniem Franka napotyka intensywne spojrzenie Gerarda jest wdzięczny, wdzięczny jak cholera, że solidna powierzchnia drzwi zapewnia jego plecom wsparcie.

Oddychaj, mówi sobie, kiedy Frank rozpina ostatni guzik, a uwolnione poły koszuli delikatnie przesuwają się po jego skórze. Materiał jest lekko szorstki, ale czuje to dopiero teraz, kiedy jego zmysły wyostrzone są do jakichś absurdalnych granic. Z ulgą wita chłodne dłonie Franka na swoich żebrach. Opuszki palców delikatnie zagłębiają się w przestrzenie między nimi, kciuki przesuwają się wzdłuż wypukłości mięśni na brzuchu.
Gerard, z ustami przytulonymi do szyi Franka, nie spuszcza z niego wzroku ani na sekundę. Jasne dłonie luźno spoczywają na pokrytych tatuażami biodrach, tuż nad paskiem spodni, w sposób, w którym jest jednocześnie spora doza zaborczości i coś niesamowicie erotycznego.
Frank robi pół kroku naprzód, Gerard razem z nim; ciemne oczy są teraz centymetry od twarzy Jepha. Wciąż widzi je pod powiekami, które opadają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w momencie, kiedy usta Franka dotykają jego warg - i Jepha nie może na to nic poradzić. Jego dłonie mimowolnie unoszą się i wsuwają między dwa przyciśnięte do siebie ciała, palce wskazujące niechętnie zaplątują się w szlufki dżinsów Gerarda. Czuje dłonie Franka, spoczywające płasko w miejscu tuż pod łopatkami - i jego język, ostrożnie dotykający każdego z kolczyków.
Jepha nie może się powstrzymać. Jego własny język wędruje kolejno na ich zapięcia, wyczuwając, przez wrażliwą barierę skóry i nerwów, nacisk z drugiej strony. Frank śmieje się cicho prosto w jego usta, a później całuje go mocno, zachłannie, całym sobą jakby próbując się w niego wtopić.

Jepha czuje nagły dreszcz, który przechodzi przyciśnięte do niego ciało i otwiera oczy. To palce Gerarda na pokrytej atramentem szyi, nos zanurzony we włosach. Jepha czuje, że Frank obraca się w jego ramionach, prowadzony lekko przez dłoń Gerarda.
Znów ma problemy ze złapaniem oddechu.
A kiedy Frank zaczyna się o niego lekko ocierać, nie może powstrzymać zduszonego jęku. Wsuwa dłonie kilka centymetrów za pasek jego spodni, przyciskając go do siebie i próbując unieruchomić. Pod palcami czuje miękkość i ciepło skóry i myśl "Zwariowałem" pojawia się w jego głowie coraz rzadziej.
Palce Gerarda wędrują na kark Franka, przy okazji ocierając się o szyję Jephy. Zupełnie niespodziewanie dla siebie, Jepha czuje dreszcz przebiegający całe jego ciało. Frank odrzuca głowę na jego ramię, pozwalając ustom Gerarda błądzić po swojej szyi i miejscu, gdzie spotykają się obojczyki. Jepha słyszy jego coraz płytszy oddech i czuje, że jego własny zaczyna się z nim zrównywać rytmem. A później szczupłe palce dotykają jego policzka, a wąskie usta - warg i Jepha rozpoznaje sposób, w jaki czasem smakuje Frank. Wszystko to jest naprawdę przedziwne - ale nie w nieprzyjemny sposób. Gerard całuje zupełnie inaczej niż Frank; jego usta mają inny smak. Wszystko jest inne. Mimo to (a może właśnie dlatego?) Jepha zatraca się w tym pocałunku coraz bardziej.
'Wariowanie' w jego głowie nabiera zupełnie innego wymiaru.
A potem Frank zazdrośnie odrywa od niego Gerarda - i przyciąga do siebie. I kiedy Jepha patrzy na rozgrywający się przed jego oczami spektakl, nie może powstrzymać myśli, że tak podniecony był może kilka razy w życiu.
Jego dłonie wędrują na brzuch Franka, gładząc go lekko - a później wzdłuż ciemnej linii - do guzików spodni; pokonują je szybko. Frank drga wyraźnie i opiera się o niego całym ciałem, kiedy zaciska na nim palce.




Gerard nie pozwala mu się odsunąć.




Szybki oddech łaskocze jego wargi, czuje, jak Frank spina się pod dotykiem Jephy coraz bardziej, widzi jego rozchylone usta i zmarszczone brwi.
A później opalone palce zaciskają się na jego przedramionach i Frank jęczy mu prosto w usta. Ponad jego ramieniem napotyka wzrok Jephy i czuje coś dziwnego. Coś, co łączy ich w jakiś pokręcony sposób. Ciemne oczy i policzek przytulony do włosów Franka zdradzają mu to, czego chyba wolałby nie wiedzieć. Jednocześnie jest w tym - i w powoli uspokajającym się oddechu ściśniętego ich ciałami mężczyzny - coś upajającego. Upajającego w totalnie pokręcony i absurdalny sposób - mimo to Gerard czuje przyjemny ciężar w żołądku, a jego oddech przyspiesza bez żadnej racjonalnej przyczyny.

Robi trzy kroki do tyłu i siada na brzegu przykrytego bordową (czy istnieje jakaś wytyczna dla hoteli w tej materii?) narzutą łóżka. Opiera się na dłoniach i przygląda stojącej przed nim dwójce. Dopiero teraz Frank niechętnie unosi powieki w sposób, który przywodzi mu na myśl rozleniwionego kocura. Dłoń Jephy wędruje wzdłuż całego jego ciała, by w końcu zamknąć się na podbródku. Wargi dotykają warg i Gerard czuje, jak fala gorąca przetacza się przez jego żyły.
Koszula Jephy, zsunięta do połowy z jego prawego ramienia, odsłania pokrytą tatuażami skórę w sposób, który sprawia, że Gerard ma ochotę zbadać każdy jej milimetr językiem. Mimo to nie rusza się z miejsca, patrząc, jak pod wpływem nieznacznych ruchów Franka cienki materiał opada na podłogę; jasna plama w półmroku. Dłonie Jephy obejmują szyję Franka z obu stron, ani na chwilę nie pozwalając mu przerwać pocałunku.
Jego własne mimowolnie wędrują do klamry paska.
Ciche brzęknięcie wyrywa ich z transu; ciężki oddech, wilgotne wargi.
O dziwo, to Jepha jest tym, który do niego podchodzi i to jego dłonie sprawnie pozbawiają go kolejnych części garderoby. Potem pochyla się lekko i z pewnym wahaniem dotyka jest warg swoimi. Gerard wsuwa palce w jego włosy, przyciągając bliżej. Kolczyki Jephy są inne, niż ten Franka, do którego dotyku zdążył już przywyknąć. Czuje, jak lekko ocierają się o jego dolną wargę, kiedy rozchyla usta, a język Jephy wślizguje się pomiędzy nie. Kolejny kolczyk.
Zupełnie nieumyślnie zatapia zęby wokół jednego z labretów, czując dotyk metalu w innym miejscu, kiedy Frank zaciska na nim wargi.
Jepha nie przestaje go całować, chwytając jego płytki oddech w swoje usta. Mocna dłoń błądzi po jego ciele, opuszki palców są w dotyku takie, jak Franka - gładkie, ale twarde. Wie, że gdyby teraz na nie spojrzał, zobaczyłby tylko gładką skórę, zupełnie pozbawioną linii papilarnych w miejscu, gdzie zwykle dotyka strun. Wnętrze dłoni natomiast jest miękkie i gładkie; czuje je, przyciśnięte do swojego brzucha, którego mięśnie napinają się i drgają coraz bardziej konwulsyjnie.

Niemal czuje lekko słonawy smak ust Franka, kiedy patrzy, jak ten całuje Jepha. Jest w tym coś perwersyjnego i Gerard nie może oderwać od nich oczu.
Robi to dopiero, czując palce Jephy zaciśnięte na swoich włosach, słysząc jego urywany oddech i stłumiony wargami Franka szept.
Powietrze w pomieszczeniu jest coraz bardziej duszne, palce ślizgają się po pokrytej cienką warstewką potu skórze.
Powieki Jephy trzepoczą konwulsyjnie; Frank nie daje mu krzyczeć (kilka chwil potem przygląda się z zainteresowaniem śladowi zębów odciśniętemu na cienkiej skórze pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym, niczym entomolog wyjątkowo rzadkiemu okazowi owada) i Gerard jest mu wdzięczny. Za ścianą mają nieświadomą niczego publiczność. Sypiających ze sobą kumpli byli jakoś w stanie przełknąć. Ale międzyzespołowy trójkąt? To mogłoby być za wiele, nawet jak dla nich. Gerard czuje, jak dziki śmiech wzbiera w jego gardle na samą myśl.
Wsłuchany w powoli uspokajający się oddech Jephy, przebiega lekko palcami po tatuażu na jego podbrzuszu. Przy Franku nabawił się fiksacji na tym punkcie, jest o tym przekonany.
Wie też, że kiedy Jepha otworzy oczy, to wszystko z każdą sekundą zacznie robić się coraz bardziej dziwnie. Boi się. Może nie panicznie, ale boi. I kiedy wreszcie ciężkie powieki uchylają i spojrzenie na powrót zaczyna nabierać klarowności, Gerard czuje, jak boleśnie bije jego serce. Stara się nie wpatrywać w Jephę zbyt intesywnie. Wie, że tak naprawdę teraz chodzi tylko o nich dwóch.
Dwie pary oczy spotykają się na krótką chwilę, po czym jak na komendę wędrują do siedzącego u wezgłowia łóżka Franka.
Półprzymknięte powieki, lekki uśmiech błąkający się na wargach, potargane i wilgotne włosy. Z całego jego ciała wręcz emanuje zadowolenie.
W tej chwili Gerard jest pewien, że to wszystko było tego warte.

Mimo to oddycha z ulgą, kiedy ciepłe palce muskają jego dłoń, a Jepha uśmiecha się lekko uśmiechem, który obejmuje także jego oczy.

yaoi, pwp, na dodtekek trójkąt xD

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group